Wracamy do domu, ale proces trwa. Probierz musi zostać


Cezary Kulesza podjął najlepszą możliwą decyzję?

26 czerwca 2024 Wracamy do domu, ale proces trwa. Probierz musi zostać
Adam Starszyński / PressFocus

Michał Probierz zostaje na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski. Bezpośrednio przed meczem z Francją PZPN w specjalnym komunikacie poinformował, że 51-letni szkoleniowiec i jego sztab mają pełne wsparcie Związku i prezesa Cezarego Kuleszy. To wszystko pomimo zawalonych mistrzostw Europy, z którymi po raz kolejny żegnamy się już po trzech meczach. Wśród wcześniejszych kompromitujących nieraz wyborów to rozwiązanie Polskiego Związku Piłki Nożnej wydaje się najlepszą możliwą decyzją.


Udostępnij na Udostępnij na

Kiedy we wrześniu zeszłego roku stało się jasne, że to Michał Probierz zastąpi Fernando Santosa na stołku selekcjonera reprezentacji Polski, opinii publicznej daleko było do entuzjazmu. Delikatnie mówiąc. „Nieudacznik”, „wstyd i hańba, ośmieszacie się”, „gwóźdź do trumny polskiej piłki”. To tylko część z nieprzychylnych komentarzy, które zalały internet po ogłoszeniu nominacji dla 51-latka. W końcu na to stanowisko przymierzano Marka Papszuna, który nie ukrywał, że czeka na ofertę z polskiej federacji. W tym momencie jednak trudno wyobrazić sobie polską kadrę z innym szkoleniowcem przy linii.

Znów odbijamy się od ściany do ściany

A wszystko to dlatego, że kadra Michała Probierza znów rozpaliła nadzieję w sercach kibiców. Ta szybko została co prawda ostudzona w trakcie meczu z Austrią, ale przypomnijmy sobie jednak miejsce, w którym znajdowaliśmy się jeszcze rok temu. Absurd gonił absurd, a skandal gonił skandal. Zagarniętą pod dywan aferę premiową przysłoniły fatalne wyniki sportowe Fernando Santosa. W eliminacyjnej grupie śmiechu, jedyną drużyną, z której mogliśmy się śmiać, była właśnie Polska. Zarówno reprezentanci, jak i Związek robili wszystko, by skutecznie od siebie odpychać.

Warto pochylić się nad jedną kwestią. Znowu bowiem mamy skłonność do skakania ze skrajności w skrajność. Kiedy reprezentacja Polski zupełnie bez żadnych oczekiwań wylatywała do Hanoweru, remis w jakimkolwiek meczu rozpatrywany był w kategorii cudu. Po porażce z Holandią zapanował wśród nas przesadny optymizm. Nagle drużyna, która na własne życzenie jako ostatnia awansowała na turniej, miała się bić jak równy z równym z Austrią i Francją o wyjście z grupy. Musimy zacząć respektować szereg, w którym aktualnie stoimy. Na dzień dzisiejszy jesteśmy europejskim średniakiem, któremu daleko do czołówki.

Paweł Andrachiewicz / PressFocus

Sami sobie ten los zgotowaliśmy. Staraliśmy się jak mogliśmy, by być losowanym z czwartego koszyka na turniej w Niemczech. Konsekwentnie niszczyliśmy pozycję w rankingu, przez co straciliśmy pierwszy koszyk w losowaniu grup eliminacyjnych na następny mundial. Zadaniem Michała Probierza nie było wyjście z grupy. Jego celem miało być wejście na Euro tylną furtką, którą gwarantowały baraże, a także zapewnienie perspektywy na dalszy rozwój i stabilizację.

Styl, wynik i zmiana pokoleniowa. Probierz daje nadzieję

Od lat trwa dyskusja nad potrzebą przeprowadzenia w polskiej kadrze zmiany pokoleniowej. Równolegle do niej prowadzony jest spór, czy lepiej pięknie przegrać i odpaść, czy brzydko wygrać i grać dalej. Michał Probierz może i zakończył mistrzostwa Europy z zaledwie jednym punktem, lecz obraz kadry, jaki zobaczyliśmy za jego kadencji, jest obiecujący. Jednym z kamyczków rzucanych do ogródka poprzedniego selekcjonera Fernando Santosa był brak stawiania na debiutantów. Tym szans nie boi się dawać 51-letni polski szkoleniowiec. Tacy zawodnicy jak Kacper Urbański udowodnili, że już dziś są gotowi, by stanowić o silę reprezentacji.

Stuart Franklin – UEFA

Piłka klubowa ma to do siebie, że wynik sportowy jest nadrzędny i potrzebny na już. To on decyduje w największej części o budżecie i przyszłości klubu. Takie podejście w prowadzeniu kadry narodowej jest jednak szalenie krótkowzroczne. Na wszystko potrzeba czasu, a najlepszym przykładem jest reprezentacja Austrii pod wodzą Ralfa Rangnicka. Cierpliwość i zaufanie w ostatecznym rozrachunku mogą popłacić. Michał Probierz zapoczątkował coś, co dotychczas owiane było mitem. Próbowano wmówić nam, że nie mamy wystarczająco jakości, by grać w piłkę. Tymczasem podczas Euro 2024 polscy zawodnicy udowodnili, że są gotowi do rywalizacji jak równy z równym z najlepszymi.

Mecz z Austrią w Berlinie pokazał nam, że warto trzymać się określonego konceptu. Michał Probierz postawił na zupełnie inaczej sprofilowaną wyjściową jedenastkę i zapłacił tego wysoką cenę. Mniej techniczny środek pola złożony z Jakuba Piotrowskiego i Bartosza Slisza nie był w stanie dać tej przewagi co Urbański, Szymański czy Kuba Moder. Odpuściliśmy grę kombinacyjną na rzecz walki fizycznej, co było tylko wodą na młyn dla świetnie dysponowanych motorycznie Austriaków.

Nie zburzyć tego, co już zbudowane

Stając w obronie Michała Probierza, trzeba przyznać, że na pełną ocenę jego działań przyjdzie jeszcze pora. Pod jego wodzą kadra rozegrała zaledwie 11 spotkań, niemal w każdym z nich była pod presją wyniku. Nie był to czas na testy i eksperymenty.

Już we wrześniu powraca Liga Narodów. Naszymi grupowymi rywalami będą Szkoci, Chorwaci i Portugalczycy. Ważnym elementem będzie podtrzymanie tego, co zaczęliśmy budować. Naturalnie wciąż jest wiele do poprawy. Przede wszystkim formacja defensywna, która krótko mówiąc, nie należy do monolitów. Wszystko po to, byśmy z optymizmem weszli w eliminacje do mistrzostw świata w 2026, które startują już w marcu 2025.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze